Pucio został odłowiony poniekąd niechcący, przy okazji poszukiwań innego chorego kota. Okazało się, że w paszczy ma totalne bagno, a do tego fatalne wyniki krwi. Imię dostał trochę na przekór, bo wcale nie był puciasty. Bliżej mu było do krokodyla niż do dobrodusznego Pucia.
Podczas zabiegu sanacji paszczy jego serce się zatrzymało. Lekarzom udało się go resuscytować, ale był po drugiej stronie dość długo. Była rozważana eutanazja. Doszło do niedotlenienia i mikrowylewów. Pucio miał jakieś 5% szans, że przeżyje dobę, a nawet jeśli, to w jakim będzie stanie. Kocurek oślepł, mogło dojść do uszkodzeń neurologicznych, głębokiej niepełnosprawności... Razem z weterynarzami zdecydowaliśmy, że skoro zdecydował się wrócić z zaświatów, damy mu szansę.
Przez całą dobę leżał pod kroplówką, i... z każdą godziną było lepiej. Odzyskał wzrok. Po kawałeczku wrócił do nas cały Pucio. Śmiejemy się, że wykorzystał jedno z siedmiu kocich żyć i z przytupem rozpoczął następne.
Po kilku dniach w dt, które spędził wystraszony za biurkiem, zdecydował się dać szansę nowej sytuacji i okazał się przemiłym kotem, który uwielbia głaskanie. Nauczył się bawić wędką, przed którą z początku uciekał, sam z siebie zaczął ganiać za piłeczkami. Nawet u lekarza jest bardzo grzeczny. Stał się Puciem. Jak to mówią, fake it till you make it XD
Aktualnie mieszka w kocim pokoju z Białasem (to też ciekawa postać). Szukamy dla niego sponsorów, domu tymczasowego lub stałego. Wyniki badań jeszcze nie są idealne, ale jest coraz lepiej.
Po drodze okazało się, że Pucio ma alergię, musi jeść karmę monobiałkową i jesteśmy w trakcie ustalania, co go uczula.
Jeśli chcesz się dorzucić do puciowej skarbonki, napisz do nas.